Guests | 80 |
Members | 2 |
- krznisz | |
- Wieros | |
Total | 82 |
11 stycznia miało miejsce kolejne spotkanie członków Pomorskiego Towarzystwa Genealogicznego. Z żalem przyjęliśmy zapowiedź rezygnacji Mariusza Momonta z udziału w pracach Zarządu, spowodowaną sprawami osobistymi. Cieszymy się,, że w miarę swoich możliwości, pozostanie nadal aktywnym członkiem naszego Towarzystwa, tym bardziej, że bardzo cenimy jego dotychczasowy wkład w działalność PTG, nie tylko merytoryczną, ale i kronikarską, jako autora zdjęć.
W ramach współpracy z Muzeum miasta Sopot nasze Towarzystwo zobowiązało się do przeprowadzenia dwóch wykładów dotyczących genealogii dla mieszkańców Sopotu i kilku zajęć dla uczniów sopockich szkół. Spotkania odbędą się w kwietniu. Członkowie Towarzystwa zostali zachęceni do przemyślenia tematów i zgłoszenia udziału w tym przedsięwzięciu.
Poruszono też temat składek członkowskich. Utrzymujemy się z nich, dlatego na najbliższym Walnym Zebraniu zostanie podjęta decyzja dotycząca członkostwa osób nie płacących składek od wielu miesięcy.
Tematy styczniowego spotkania: Błędy i pomyłki w księgach parafialnych oraz Pozametrykalne źródła w poszukiwaniach genealogicznych zostały omówione przez Ireną Kucz.
Wystarczy spojrzeć na stronę internetową PTG, aby zobaczyć, jak wiele wysiłku włożyli członkowie towarzystwa dla ratowania ksiąg parafialnych przed zniszczeniem, poprzez przenoszenie ich na nośniki cyfrowe, a także jak wielką pomocą dla osób poszukujących swoich korzeni są umieszczone na stronie towarzystwa opracowane przez członków towarzystwa indeksy. To ponad dwa miliony nazwisk. Niezależnie od tej pracy, każdy z nas opracowuje swoje własne drzewo genealogiczne. Wymienione wyżej tematy należą do tych, w których dzielimy się swoimi doświadczeniami, przydatnymi zwłaszcza dla osób rozpoczynających przygodę z genealogią.
Księgi parafialne są bogatym źródłem wiedzy, jednak trzeba brać pod uwagę pomyłki, które wcale nie są rzadkością. Oto kilka przykładów. W księdze ślubów z Parafii Nowe znajduje się zapis ślubu Jana Balewskiego. Ożenił się w sierpniu 1808 roku. Miesiąc później był świadkiem ślubu swojego szwagra, ale zapisany jako Walewski. Jeśli jego nazwisko utrwaliłoby się w tej drugiej wersji, prawdopodobieństwo powiązania jego potomków z pierwszym nazwiskiem, byłoby prawie zerowe, zwłaszcza, gdyby jego rodzina przeniosła się do innej miejscowości. Syn Jana ożenił się Gierkiewiczówną, a córka Jana wyszła za mąż za brata Gierkiewiczówny. Dość szybko nazwisko jej męża przekształciło się w Jerkiewicz. Z tego samego pnia wywodzą się dwie rodziny o różnych, omyłkowo zapisanych prawie dwieście lat temu, nazwiskach. Takich przykładów można podać wiele i wynika z nich praktyczny wniosek. Wszystkie zapisy, posiadające podobieństwa danych, ale budzące wątpliwości, warto umieszczać w osobnym pliku, jako osoby jeszcze niezidentyfikowane, ponieważ w trakcie dalszych poszukiwań może się okazać, że znajdą one swoje miejsce w naszym drzewie genealogicznym.
Irena Kucz prowadzi swój niezwykle interesujący wykład
Nasi przodkowie zamieszkiwali różne regiony. Warto pamiętać o tym, że w czasie zaborów nazwiska zapisywano zgodnie z pisownią zaborców. Takie nazwiska jak Kopicki i Kopitzki są stosunkowo łatwe do zidentyfikowania, jako należące do tej samej rodziny, gorzej, jeśli pisownia mocno odbiega od dzisiejszej, a nasze poszukiwania są w fazie początkowej, tym bardziej, że często odnajdujemy zapisy w rozmaitej kolejności – czasem będzie to zgon, innym razem ślub, w dodatku brak nam danych porównawczych. Oto przykład z archiwum w Łodzi. W roku 1820 w Brzezinach zmarł Karol Kutsch. Jedyną wskazówką dla osoby poszukującej przodków była nazwa miejscowości – Brzeziny. Pisownia nazwiska budziła wątpliwości, tym bardziej, że Karol tak samo podpisał się pod aktem urodzenia swojego syna. Ponieważ miejscowość, w której Karol zmarł, znajdowała się w zaborze pruskim, można było przyjąć, że pisownia nazwiska została zniemczona. Zapis znalazł się w pliku o osobach niezidentyfikowanych. Po jakimś czasie okazało się, że to był Kucz i takie nazwisko noszą jego potomkowie.
Warto też pamiętać o tym, że w zapisach zgonów bywają pomyłki dotyczące imion zmarłych. W zapisie zgonu syna Karola, o którym mowa zamieniono jego imię na Szczepan. Takie pomyłki weryfikuje się z czasem porównując inne posiadane dokumenty, więc warto zachować nawet te z pozoru nie dotyczące rodziny.
W swoich poszukiwaniach genealogicznych spotkamy się z ogromnym zamieszaniem, jeśli chodzi o daty. Oto przykład. W tym samym roku 1868 zmarło małżeństwo Jana i Katarzyny Kazubowskich. W obu przypadkach w przedostatniej rubryce wymieniono pozostałe po nich dzieci i ich wiek. Tylko dwa – wiek Michała i Marianny, są bliskie prawdy, wiek trójki pozostałych potomków różni się o 6, 4 i 5 lat. Gdyby ktoś zechciał poszukać dat urodzeń dzieci Kazubowskich mając do dyspozycji tylko jeden z tych zapisów, niewiele by znalazł. Stąd wniosek. Jeśli pierwszym odnalezionym zapisem, jest zapis zgonu, szukając daty urodzenia, należy brać pod uwagę duży margines błędu. To samo dotyczy zapisów ślubu. Przykład niżej. Pan młody został odmłodzony, albo sam się odmłodził, o 3 lata. Jeśli w zapisach zgonów i ślubów nie umieszczono daty urodzenia, podany wiek często mija się z prawdą i jest to niemal normą.
Drugi z tematów omówionych podczas styczniowego spotkania dotyczył pozametrykalnych źródeł w poszukiwaniach genealogicznych. O wielu z nich, dostępnych w archiwach, dowiedzieliśmy się miesiąc wcześniej. Te same archiwa posiadają też dokumenty, które mogą nam przybliżyć wiedzę o naszych przodkach, dotyczącą fragmentów ich codziennego życia – znajdują się w aktach osobowych. Są to najrozmaitsze dokumenty: świadectwa szkolne, informacje o zatrudnieniu, czasem takie „drobiazgi”, jak umieszczone niżej podanie z prośbą o przyjęcie do jakiejś organizacji, albo prośba o wydanie duplikatu zgubionego dokumentu.
Poza sentymentalną wartością takich dokumentów jest jeszcze inna – wszystkie takie drobiazgi są wskazówką, kierują do następnych źródeł, one pomagają dowiedzieć się więcej o osobach, które już odeszły, jeśli nie zależy nam wyłącznie o dopisywaniu nazwisk do diagramu. Warto też sprawdzić księgi podatkowe.
Cennym źródłem pozametrykalnym są księgi ludności i zawarte w nich informacje. Warto do nich sięgnąć, jeśli zostało ustalone miejsce zamieszkania przodka. Niżej przykład rubryk, jakie zawierają księgi ludności (Archiwum w Kielcach).
Pierwsza rubryka informuje o właścicielu lub najemcy mieszkania, w drugiej znajdujemy nazwisko żony i jej nazwisko panieńskie, w trzeciej dzieci, w czterech następnych daty i miejsca ich urodzenia, dalej stan cywilny, pochodzenie, wyznanie, skąd wymieniony w pierwszej rubryce przybył, w ostatniej – data i miejsce jego zgonu (nie zawsze). Mniej szczegółowe są książki adresowe, ale także bardzo przydatne. Dla osób poszukujących przodków w dawnym zaborze rosyjskim cennym źródłem mogą być dostępne w archiwach (częściowo w bibliotekach cyfrowych) dziewiętnastowieczne „Pamiatnyje kniżki”. Są to kalendarze wydawane w każdej guberni. W nich można znaleźć dane dotyczące przodków, jeśli pełnili jakieś funkcje urzędnicze – począwszy od wójta, pisarza gminnego, lekarza, nauczyciela itd. Jeśli przodkowie się przemieszczali, można prześledzić ich karierę i sprawdzić, rok po roku, w odpowiednich księgach, czy w tych miejscowościach urodziły się dzieci. Niestety, te kalendarze nie są kompletne.
Jeśli ktoś szuka informacji o przodkach, którzy wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, ma szansę czegoś się o nich dowiedzieć, jeśli przodkowie popłynęli do Nowego Yorku. To był najczęściej pierwszy etap ich podróży. Wystarczy wejść na stronę Ellis Island i wpisać nazwisko. Jeśli przodek jest na liście, należy się zalogować, aby uzyskać więcej informacji, które znajdują się na dwustronnym manifeście związanym ze statkiem, na którym przodek przypłynął. Informacje zawarte w manifeście to: nazwisko i imię, wiek, wzrost, kolor oczu, skąd przybył i na czyje zaproszenie, dokąd pojedzie w Stanach, kto i w jakiej miejscowości pozostał w kraju, jaką sumą dolarów dysponuje.
Nasze możliwości dotyczące pogłębiania wiedzy o przeszłości rodzin są coraz większe dzięki dostępowi do Internetu. Poza stronami dotyczącymi genealogii, mamy do dyspozycji także takie, jak www.books.google.com. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki swoje nazwisko i może się okazać, że czeka nas niespodzianka. Niejasna i niesprecyzowana, istniejąca w przekazie rodzinnym informacja o udziale przodka w wydarzeniach historycznych, okazuje się prawdą, że istnieje na ten temat jakaś publikacja. Wystarczy do niej sięgnąć.
Wymienione pozametrykalne źródła pomocne w poszukiwaniach genealogicznych, nie wyczerpują tematu. Dla nas ważne jest to, żebyśmy się swoimi doświadczeniami umieć dzielić.
Tekst Irena Kucz
zdjęcia Irena Kucz i Mariusz Momont
zdjęcia aktów metrykalnych pochodzą ze zbiorów Archiwum Diecezjalnego w Pelplinie